Dr House, dr Queen, dr Burski, czy dr Ross? Każdy z nas miał w dzieciństwie innego bohatera, którego misją było pomaganie innym. Czy praca w zawodzie lekarza odbiega od tej, którą znamy z telewizji czy z przychodni? Zapytaliśmy o to lek. Łukasza Paprockiego.

Czy wybierając studia medyczne musimy wiedzieć, że będziemy lekarzami?

Wybór studiów medycznych nie jest czynnikiem, który powoduje, że będziesz zaszufladkowany jako osoba pracująca w zawodzie lekarza. Osoby po tych studiach pracują w przychodniach, albo szpitalach, ale jest też wiele osób, które pracują w firmach farmaceutycznych, gdzie zajmują się na przykład produkowaniem leków. Pracują też jako menadżerowie w NFZ, czy Ministerstwie Zdrowia. Wiedza medyczna się do tego przydaje. Moi znajomi zajmują się badaniami statystycznymi w medycynie. Dużo prościej im stawiać hipotezy badawcze niż osobom na przykład po matematyce.

W samym zawodzie lekarza jest bardzo dużo specjalizacji, trzeba się decydować jeszcze przed studiami co konkretnie będziemy robić?

Ze specjalizacją lepiej poczekać, bo dopiero na studiach możemy zobaczyć i spróbować wszystko. Medycynę studiuje się sześć lat, więc jest czas, na próbowanie. Często mówi się u nas, że wykorzystujesz ten czas żeby się dowiedzieć kim nie będziesz [śmiech]. Chodzi o to, że eliminujesz po kolei te specjalizacje, które nie są dla Ciebie.

Jakie potrzeba mieć predyspozycje, żeby zostać lekarzem. 

Medycyna jest bardzo szeroką dziedziną, w której każdy się znajdzie. Jeżeli nie masz zdolności manualnych, to będzie ci trudno wykonywać zawód chirurga, ale w innych specjalizacjach nie jest to potrzebne. Można dopiero po studiach wybrać co się chce robić. Zwykle jest tak, że większość osób wie co by chciało robić.

Czy zdarzają się ludzie, którzy rezygnują ze studiów, bo nie znajdują dla siebie specjalizacji? 

Raczej każdy, kto się dostanie na studia, przechodzi je. Nie spotkałem się też z sytuacją, żeby ktoś rezygnował, bo nie znalazł czegoś dla siebie. Jest jednak zawsze mała grupa osób, do których się mówi, że „ja do Ciebie pacjenta nie wyślę”. Zaczynają studia z błędnymi założeniami, na przykład – zostanę lekarzem, bo ludzie będą mnie szanowali. Wybierać te studia trzeba z zamiarem robienia czegoś dobrego dla ludzi, a nie tylko dla siebie.

Czy rzeczywistość pracy minęła się też z Twoimi założeniami?

Bardzo się minęło z założeniami od tego jak wyglądało na początku. Wyobrażałem sobie trochę ten zawód jak to, co jest przedstawiane w serialach. Z resztą, każdy z nas często spotyka się z lekarzami.  Myślałem że to w większości praca z pacjentami, rozmowy, diagnozy na miejscu. W prawdziwym życiu pacjentów widzi się pół godziny do godziny dziennie, a tak to głównie siedzimy w papierach i w myśleniu co dać, czego nie dać, co zrobić, czego nie zrobić, jak pacjentowi pomóc. To jest praca samodzielna dla pacjentów. Mówię o pracy w szpitalu

W przychodniach pacjenci zmieniają się non stop i wtedy trzeba jednocześnie badać i pisać. W naszym systemie Ochrony Zdrowia mamy bardzo mało czasu na pacjenta, więc trzeba się zmagać z czasem.

Gonitwa za czasem? Brzmi trochę jak praca w wielkiej korporacji. 

[śmiech] Różnica polega na tym, że nie nosimy pracy do domu, wyrabiamy się na tyle, na ile możemy w godzinach pracy.

Kiedy trzeba wybrać czy będziemy pracować w przychodni czy w szpitalu?

Lekarz może sobie podzielić na część pracy w przychodni a część pracy na oddziale. Ja właśnie tak robię, bo nie zniósłbym samej pracy w oddziale. Czasem robię jakieś badania, czasem pracuję w przychodni, a czasem na oddziale.

Wielu lekarzy otwiera własny gabinet. Czy w takim przypadku różni się czymś praca?

Prywatny gabinet to też przychodnia, tylko, że za wszystko samemu odpowiadasz za wszystko. W dużych miastach to nie jest takie proste, żeby otworzyć prywatną praktykę. Zwykle robią to ci, którzy mają zwykle ogromne doświadczenie, potrzeba do tego sporo nauki. Zdarzają się osoby, które idąc na studia marzą o prywatnej praktyce, ale nie znam nikomu, kto by szybko zrealizował te marzenia.

No chyba, że Twoja mama ma prywatny gabinet? 

[śmiech] Nie pracujesz wtedy w swoim, tylko czyimś gabinecie. Zwykle to jeszcze trudniejsze warunku pracy niż w przychodni, bo prywatne gabinety, a w szczególności prywatne przychodnie próbują przyjąć jak najwięcej pacjentów w jak najkrótszym czasie, nie mają ograniczeń, które narzuca NFZ. Często też płacą learzom za godziny.

Co najbardziej podoba Ci się w tym zawodzie? 

Mi i moim znajomym podoba się to, że widzisz, że ludzie, którzy chorują na ciężkie rzeczy się leczą. Dlatego wiele osób chce zostać chirurgiem na początku studiów – tam najszybciej widać efekty. To daje bardzo dużo satysfakcji. Podobnie też jak się komuś zdiagnozuje chorobę.

Mnie by to smuciło!

[śmiech] Tu się różni nasze podejście. Przecież to nie my ich zarażamy, a im szybciej zdiagnozujemy jakąś chorobę, tym większa szansa, że uda się uratować naszego pacjenta. Dla nas to też jest bardzo ważne osiągnięcie.

Coś jeszcze podoba Ci się w Twojej pracy?

Wspominałeś wcześniej o korporacji. Kiedy tam ktoś musi zostać po godzinach, od razu pyta o to, czy zostanie za to wynagrodzony. Jak lekarz robi coś po godzinach, to i tak się to podoba. Mamy zupełnie inną motywację. Ta praca przestaje być pracą, staje się częścią życia. Idąc codziennie do przychodni, czy na oddział nie wiesz co Cię spotka. To zdecydowanie zawód dla ludzi ciekawych świata. To ogromna różnorodność pracy i pacjentów, choćby mieli te same choroby. Co więcej, w każdym momencie możesz zmienić specjalizację.

Coś jeszcze?

Bardzo fajna jest wiedza o tym co w człowieku siedzi! [śmiech]

Zdarza Ci się diagnozować znajomych?

Od początku studiów uważniej zacząłem się przyglądać temu, jak zachowują się, jak wyglądają osoby wokół mnie, na przykład w tramwajach. Im więcej się nauczyłem, tym bardziej świadomy byłem tego jakie głupoty zdarzało mi się dedukować na początku. Z czasem lekar uczy się pokory.

Jak z minusami pracy?

System ochrony zdrowia jest minusem, na który narzeka wiele osób. W niektórych specjalizacjach trzeba się uodpornić na to, że twoi pacjenci pomimo starań mogą umrzeć.

To faktycznie duże obciążenie. Macie na to jakieś sprawdzone sposoby?

Nie mamy zapewnionego wsparcia psychologicznego, tak jak na przykład policjanci wykonujący zawód, więc trzeba się z tym po prostu liczyć wybierając niekóre specjalizacje i radzić samemu. Na studiach, w czasie zajęć w prosektorium i praktyk można zweryfikować, czy będziemy na to odporni.

Czy lekarze narzekają na coś jeszcze? 

W naszym zawodzie panuje taki feudalny system. Przez bardzo długi czas będzie zawsze ktoś nad tobą, komu będziesz musiał się tłumaczyc. Trzeba sobie to wziać do serca. Często odprawy wyglądają tak, że tłumaczymy się z tego co zrobiliśmy, jakie decyzje podjęliśmy.

Trochę jak w wojsku!

[śmiech]Trochę tak, ale służy to tylko naszemu dobru i dobru pacjentów. Pokora jest cechą, którą wiele osób mocno w sobie rozwija w czasie studiów. Ostatnim problemem są dość niskie zarobki, o których każdy wie, ale potem i tak sporo osób narzeka. Nie jest to zawód, który powinien wybrać ktoś, kto chce bardzo dużo zarabiać. Pieniądze pojawiają się dość późno, gdy mamy znaczny bagaż doswiadczenia.

Jakieś porady dla osób, które idą na studia, lub jeszcze studiują?

Myślę, że powinni przede wszystkim skupić się na poszerzaniu swojej ogólnej wiedzy medycznej. We wszystkich uczelniach działają organizacje studenckie i koła naukowe, które pozwalają pogłębiać wiadomości przyswojone podczas zajęć. Mam jednak wrażenie, że zbyt często dzieje się tak, że studenci poprzez swoje aktywności w organizacjach studenckich zapominają o tym co najważniejsze czyli o nauce podstaw medycyny.